G R U D Z I E Ń   2 0 2 1  


2   Jak pisać o trzydziestu latach ist-nienia  naszej  Siódemki  w  czasach  za-razy? Pisać o przeszłości, teraźniejszo-ści  czy  wybiegać  myślą  w  przyszłość? Tak  wiele  rzeczy  i  spraw  w  czasach pandemii  uległo  prze-wartościowaniu,  nowa sytuacja  stała  się  dla nas  wszystkim  wielkim wyzwaniem.  Jak  wy-glądał świat, nasz kraj, szkoła,  nasza  Siódem-ka  trzydzieści  lat  te-mu?  Czy  ktokolwiek    w  najśmielszych  wi-zjach  wyobrażał  sobie w  taki  sposób  nasz świat? To my zmieniliśmy tę rzeczywi-stość,  czasem  na  lepsze,          a  czasem na gorsze, choć wydaje się, że aktual-na  sytuacja  na  świecie  nie  nastraja optymistycznie.   Lecz  my,  cóż,  uprawiajmy  swój ogródek,  dawajmy  z  siebie,  ile  tylko się  da.  Pomyślmy  o  innych,  tych  naj-bliższych  i  trochę  dalszych,  ale  także  o  tym  Innym,  z  którym  nie  chcemy mieć nic wspólnego, a który przy bliż-szym  poznaniu  okaże  się  tak  do  nas podobny…  Otwartość  na  drugiego człowieka,  zwłaszcza  na  tego  słabsze-go,  szacunek,  pełna  akceptacja,  a nie ledwie tolerowanie tego Innego, pomaganie mu, wspie-ranie  go  w  trudnych sytuacjach, dawanie szansy na pełnowarto-ściowe, godne życie to cele i wartości, którym wierna  była  nasza  Pa-tronka,  Wanda  Szu-man.  Zdumiewające, jak  bardzo  są  one  ak-tualne  dziś,  jak  wiele znaczą w dzisiejszym świecie, a nawet nabrały nowego, często dramatyczne-go  znaczenia.  Tym  wartościom  także my, mówiąc patetycznie - społeczność szumanowska, staramy się być    wier-ni. Nie są to  milowe kroki  w działal-ności społecznej, ale z pewnością ma-łe,  lecz    regularne  kroczki  na  miarę naszych możliwości.   Wrażliwość  na  ludzkie  cierpienie,  WSTĘPNIAK 


3  empatia,  otwartość,  szacunek  wobec każdego  człowieka,  niekierowanie  się uprzedzeniami, stereotypami i schema-tami myślowymi to cechy wywiedzione z  postawy  życiowej  naszej  Patronki, Wandy  Szuman,  które  pragniemy  kon-tynuować.  Zawartość  tego  wydania  „Siódmej Fazy  Pegaza”  (debiut  w  wersji  elektro-nicznej  na  trzydziestolecie!)  mam  na-dzieję  to  potwierdzi.  Nasze  wspólne działania,  a  także  indywidualna  praca społeczna  młodzieży  stanowią  z  pew-nością  o  szczególnym  charakterze  szu-manowskiej społeczności.   I  jeszcze  jedno.  Znając  system  warto-ści  Wandy  Szuman,  Jej  troskę  o  dru-giego  człowieka,  poczucie  odpowie-dzialności  za  los  bliźniego,  z  pewno-ścią  w  dzisiejszych  czasach,  w  dobie pandemii, nosiłaby maseczkę. Bądźmy i w tym Jej wierni.                           Hanna Korniluk 


4  1. Jeden z działaczy Polskiego Związ-ku Niewidomych w liście przesłanym Wandzie Szuman pisał:                      „W  obcowaniu  z  Panią  zaw-sze  odczuwałem  Pani  twarde,  mę-skie           podchodzenie do najsmut-niejszych  spraw  oraz  natychmiasto-we    realizowanie  podjętych  postano-wień i konsekwencję w Jej przeprowa-dzaniu.  Nie  rozczula  się  Pani  nad „biednymi kalekami”, lecz w czynie od-daje  im  Pani  wszystko,  co  w  Niej  naj-lepsze i najgorętsze. Jako typ ckliwego mazgaja często czułem się upokorzony, zazdrościłem Pani jej męskiej postawy. Po  każdej  rozmowie  z  Panią  podnosi-łem się moralnie…” 2. Zofia  Szymańska  w  liście  z  1973 roku pisała:                        „Nie  spotkałam  w  życiu  ni-kogo,  kto  by  tak  ucieleśniał  Miłość,  w  najpiękniejszym  tego  słowa  znacze-niu.  W  ciężkich  chwilach  mego  życia myślałam  o  Tobie,  o  Twojej  niesłycha-nej skromności i bezinteresowności.”  3. Bożena  Dokurno  o  Wandzie  Szu-man pisała:                        „Zawsze  uśmiechnięta,  po-godna, jasna, prostolinijna, nie znają-ca lęków – cała pochylona nad drugim człowiekiem,  Boża  –  pozostanie  dla mnie,  dla  nas,  żywym  Znakiem,  że można „przekraczać próg nadziei” i że całym  życiem,  własnym  zaangażowa-niem  i  przykładem  kształtować  taką postawę  w  tych,  którzy  cierpią,  któ-rym w samotności nie udałoby się te-go „progu przekroczyć”.  4. Jerzy Omelczuk pisał:                     „Nigdy  nie  zapomnę  Pani Wandy,  choć  widziałem  Ją  zaledwie dwa razy w życiu. Nie zapomnę Jej ła-godnych,  spokojnych  oczu,  ciepłego spojrzenia.” Wanda Szuman w cytatach 


5  O migracji i tolerancji Międzynarodowy Dzień  Tolerancji w Siódemce                                                                                                  „Tolerancja jest                         podejrzeniem, że ten Inny ma rację”. Kurt Tucholsky     Jak  co  roku,  16  listopada,  w  naszej  szkole  odbył  się  Dzień Tolerancji.  Tematem  tegoroczne-go  Tygodnia  Tolerancji  były  mi-gracje.  Uczniowie  brali  udział  w spotkaniach  edukacyjnych  oraz wykładach.  Wspólnie  z  nauczy-cielami  omawialiśmy  różne  za-gadnienia,  wymyślaliśmy  hasła związane z tolerancją, nie zabra-kło  też  zajęć  bardziej  praktycz-nych (tworzenie przypinek).      Plan tego Dnia zawierał następujące tematy i przedsięwzięcia: 1.  Zwierzęta jako podmiot obserwowany i obserwujący. 2.  Zwierzęta i wojna. 3.  Projekt w języku angielskim „Respect for All”.  4.  Warsztaty Loesje, czyli tworzenie haseł związanych z Dniem Tole-rancji. 


6  5.  Dociekania filozoficzne związane z innością, różnorodnością  i akceptacją tych zjawisk. 6.  Migracje, uchodźctwo i wielokulturowość. Obcy na grani-cach? 7.  Warsztaty z Komunikacji bez Przemocy – warsztaty teatralne służące ćwiczeniu umiejętności zapobiegania eskalacji konflik-tów w codziennej komunikacji. 8.  Konkurs plastyczny  - stworzenie autorskiego plakatu, którego motywem przewodnim jest relacja człowiek – zwierzę lub wy-brany aspekt tolerancji.  Wszystkie nagrodzone projekty, filmy, efekty konkursów   znajdziecie na stronie naszej szkoły.                                                                                           Redakcja  


7   Jak co roku w październiku w naszej szkole zostały zorganizowane otrzęsi-ny dla klas pierwszych. Tegoroczne otrzęsiny zostały zorganizowane przez kla-sę 2D, która wygrała otrzęsiny w zeszłym roku szkolnym. Rywalizacja w związ-ku  z  otrzęsinami  była  bardzo  emocjonujące  dla  wszystkich  klas,  które  brały  w nich udział. Konkurencje, które miały rozstrzygnąć, która klasa wygra tego-roczne otrzęsiny zostały podzielone na 5 dni.   Walka o pierwsze miejsce była bardzo zacięta i wyrównana, jednak po przeli-czeniu wszystkich głosów wygrała klasa 1B (językowo - turystyczna).  Otrzęsiny klas pierwszych 


8          22  listopada  uczniowie  VII  Liceum Ogólnokształcącego w Toruniu uczest-niczyli  w  kolejnym  Dniu  Papieskim. Rozpoczął się konkursem wiedzy o Ja-nie  Pawle  II  dla  klas  pierwszych.  Ucz-niowie  stawili  się  w  trzyosobowych zespołach i odpowiedzieli na 30 pytań dotyczących  życia  i  nauczania  papie-ża. Klasa 1 c podeszła do tematu bar-dzo ambitnie wystawiając dwie druży-ny. Na werdykt jeszcze nieco poczeka-my.         Kolejną część planu dnia stanowił wykład  p.  dr  Przemysława  Ruchlew-skiego na temat dwóch wielkich Pola-ków:  Stefana  Wyszyńskiego  i  Karola Wojtyły.  Gościa  powitali  Oliwia  Mło-dawska  i  Kamil  Lewandowski.  Pan prelegent,  z  którym  połączyliśmy  się zdalnie  przedstawił  szerokie  tło  życia tych  postaci,  warunki  społeczno-polityczne  panujące  w  PRL-u,  a  także ich  osiągnięcia  duszpasterskie  doko-nane  niejako  wbrew  istniejącym wówczas przeciwnościom.                   Zwieńczeniem  wydarzenia  był koncert, prowadzony przez Julitę Szta-mę, w którym usłyszeliśmy: Krzysztofa Korczaka i Nikolę Rojek  w  utworze  „Barka”, Julię  Cao  w  in-strumentalnych  akompaniamentach, kompozycji własnej „Cienie”  i „Alleluja” z repertuaru Leonarda Co-hena (wykonanej w duecie  z  Martą  Kwaśnik), Dominikę  Guz  i Dominika Superczyńskiego w piosen-ce  „Miasto  44” piosenki  „List  do  Bo-ga”  i  „Jeszcze  w  zielone  gramy”  w interpretacji Marty Kwaśnik         Program  zaowocował  5  godzinami spotkań  i  występów.  Jak  zawsze,  do-skonale, opiekowali się sprzętem Ad-am  Mróz  i  Jędrzej  Staszak.  Bardzo dziękujemy za uczestnictwo  i  olbrzymie  zaangażowanie  uczestni-ków  konkursu  oraz  wykonawców.  Z  pewnością  jest  to  również  powód do dumy dla wspierających szkołę ro-dziców.  Staraliśmy  się  wyrazić  nasze wartości poprzez kulturę i wspólnotę, co  stanowi  kontynuację  myślenia  Jana Pawła II. Opracowanie: Grzegorz Tomasik Organizatorzy:  Beata Girzyńska,  Dariusz Mularczyk,  Grzegorz Tomasik Dzień papieski w VII Liceum  Ogólnokształcącym w Toruniu 


9   W  naszej  szkole,  od  wielu  lat  angażujemy  się  w  debaty,  w  tym  roku szkolnym nie było inaczej.   Rok  debatancki  zaczęliśmy  od Dnia  Debat,  podczas  którego  odbyły się trzy debaty oksfordzkie. Intereso-wały nas tematy takie jak: kolonizacja kosmosu,  globali-zacja  i  archetyp żołnierza  bohate-ra.  Zobaczmy  te-raz,  co  do  powie-dzenia  mają  nasi pierwszoklasiści, którzy  debatowali po raz pierwszy w życiu: Martyna Chojnicka  z  1b: Teza  była  trudna, ale  dzięki  wspól-nej  pracy  udało nam  się  osiągnąć sukces,  na  pewno będę  brała  udział  w  dalszych  deba-tach  i  rozwijała  się  w  tym  kierunku. Tomasz  Dombrowski  z  klasy  1b: Wszystkich  zachęcam  do  udziału  w debatach,  jest  to  z  pewnością  nieza-pomniane przeżycie, które gorąco po-lecam.  Po  tym  wydarzeniu  została  wyłonio-na drużyna szkolna, która Turniej Ku-jawsko-Pomorskiej  Ligi  Debat  rozpo-częła od udziału  w gali inauguracji w Bydgoszczy  w  Audytorium  Novum Politechniki  Bydgoskiej.  W  pierwszej rundzie  turnieju  Kujawko-Pomorskiej Ligi  Debat  nasza  szkolna  drużyna  de-batancka  wygrała,  pokonując  zespól V  LO  3:0.  Wy-grana  koszto-wała wiele pra-cy  i  wysiłku. Oprócz  udziału w turniejach  i konkurowania z  innymi  szko-łami, toczyły się debaty szkolne.  Zaple-cze  pierwszego zespołu  deba-towało  nad  te-zą:  Zanieczysz-czenie środowi-ska  stanowi  większe  zagrożenie  dla ludzkości  niż  broń  jądrowa.  Debaty były  bardzo  zacięte  i  wyrównane,  w jednej z nich padł nawet remis. Debatanckie  potyczki VII LO Redakcja 


10  


11   Pomoc  drugiemu  człowiekowi  i  działania  społeczne  powinny  być częścią  naszego  życia  nie  tylko  „od  święta”,  lecz  naszą  codziennością.  Pomimo tego, że na świecie są ̨ już̇ miliony osób, które pomagają̨ innym, to i tak jest ich wciąż̇ za mało. Świat potrzebuje osób takich jak Jasmina Abu  Nahia  i  Weronika  Stanik,  które  działają  społecznie  na  wielu  płaszczyznach.  Jasmina Abu Nahia i Weronika Stanik to uczennice klasy III d naszej szkoły.  Mają  zaledwie  17  lat,  a  w  bieżącym    roku  zostały  nagrodzone  Tytułem  Wspaniałej  Torunia  (Jasmina)  oraz  Wspaniałej  Polski (Weronika)  w  Samorządowym  Konkursie  Nastolatków  Ośmiu  Wspania-łych.  Celem  konkursu  jest  docenienie    tych,  którzy  mimo  swojego  młodego wieku robią naprawdę wiele.  Jasmina  to  społeczna  aktywistka,  która    funkcją  instruktorską  w  strukturach  ZHP  wspiera  swoje  środowisko  oraz  Toruński  Hufiec. Oprócz  tego  jest  drużynową  35  Toruńskiej  Drużyny  Harcerskiej  "Ignis”. Aktywnie  działa  dla  naszej  społeczności  szkolnej;  między  innymi  jest przewodniczącą ̨ szkolnego samorządu oraz trenerką debat oksfordzkich. Jest  świetnie  zorganizowana  i  zawsze  gotowa  do  dzielenia  się  z  innymi swoją wiedzą oraz bezinteresowną pomocą.  Weronika  to  wolontariuszka  działająca  na  wielu  płaszczyznach.  Z  zaangażowaniem  pomaga  osobom  starszym  jako  wolontariuszka  w  Klubie  Ośmiu.  Na  cotygodniowych  spotkaniach  w  programie "Akademia Przyszłości" pomaga dziecku, które ma problemy z wiarą we własne  możliwości.  Jest  również  patrolową  36  Toruńskiego  Patrolu  Zu-chowego "Przyjaciele Zielonego Gaju”, a w bieżącym  roku  również pod-jęła się działania w szkolnym samorządzie. Dzisiaj miałyśmy okazję poroz-mawiać z dziewczynami o ich różnych działaniach. Nasze Wspaniałe,  czyli pomoc  nie tylko od święta 


12  Co napędza Cię̨ do pomagania innym?  Weronika: Tym, co mnie motywuje i napędza do dalszego działania jest rzucone  wyzwanie,  które  stawia  przede  mną  cel  i  to  dzięki  temu  chcę  podążać dalej w tym kierunku oraz  spełniać to, co sobie zaplanowałam. Czy masz w swojej działalności moment, do którego najchętniej wracasz pamięcią?  Jasmina: Jednym z moich największych osiągnięć jest po prostu uśmiech drugiego  człowieka,  dla  mnie  nie  ma  większej  radości  niż  wdzięczność  i chyba tutaj o to chodzi, by nie oczekiwać́ niczego w zamian i robić́ to po prostu z serca. Jaki jest cel Waszych wszystkich działań społecznych?  Weronika: Moim celem jest zdobywanie wiedzy, by później wykorzystać ją  do  swojej  wymarzonej  pracy,  jaką  jest  pomoc  dzieciom  z  niepełno-sprawnościami. Jasmina:  Moim  celem  jest  upowszechnianie    pomocy  na  większą  skalę, ponieważ̇  teraz  pomimo  tego,  że  działania  społeczne  są  aktualnie „modne”, to niewiele osób naprawdę pomaga. W przyszłości moim celem jest otworzenie razem z Weroniką fundacji pomagającej osobom z niepeł-nosprawnościami,  a  także  wszystkim  osobom,  które  będą ̨  potrzebowały pomocy drugiego człowieka. 


13  Jak łączysz obowiązki społeczne z tymi szkolnymi?  Jasmina: Łączenie obu tych rzeczy jest bardzo trudne, ponieważ dzia-łania wolontariackie zajmują dużo czasu. Aczkolwiek jedną z rekompen-sat tego wszystkiego jest robienie właśnie tych wszystkich rzeczy z przy-jaciółmi,  a  wtedy  nie  są  to  tylko  zadania  do  wykonania,  a  także  mile spędzony czas z osobami, na których mi zależy. Czy praca w związku z przygotowaniem  do konkursu kosztowała Cię dużo wysiłku? Weronika: Tak, było bardzo dużo przygotowań́, między innymi trzeba było  zebrać  wiele  opinii,  rekomendacji  czy  napisać  wielostronicową charakterystykę. Później czekały nas rozmowy z jurorami, by przekonać ich, że to właśnie ja jestem dobrą kandydatką do tytułu Ośmiu Wspa-niałych. Cały proces pomimo tego, że był bardzo stresujący i kosztował mnie dużo czasu i energii, to wspominam go bardzo  dobrze i z chęcią będę działać dalej w tym kierunku.  


14  Kto jest Twoją największą inspiracją?  Jasmina:  Postacią,  którą  się̨  inspiruję  i  która  daje  mi  siłę̨  do  działania jest  pani Józefa Kantor, która była więźniarką  w obozie koncentracyjnym  i pomimo tego, że nieraz było jej ciężko, to nigdy się̨ nie poddawała. W pa-mięci najbardziej zapadło mi jej jedno zdanie, które za każdym razem daje mi  przysłowiowego  „kopa”  do  działania,  a  brzmi  ono:  „Trwaj  i  pomóż  in-nym przetrwać”. Uważam, że była ona bardzo wytrwałą kobietą i po części chciałabym mieć tyle determinacji i zapału do pracy, co ona.  Czy wygrana w konkursie dała Ci motywację do dalszego działania?  Weronika: Oczywiście, wygrana tak naprawdę̨ pozwoliła mi zobaczyć, ile udało mi się zdziałać. Była ona docenieniem wszystkich rzeczy, które zrobi-łam. Mam poczucie, że na pewno nie był to zmarnowany czas. Byłam bar-dzo szczęśliwa, gdy zostałam zauważona i to zauważenie przez kogoś́ dało mi jeszcze większą ̨ motywację do dalszego działania. Osobami, które mnie najpierw  zauważyły  były  panie  profesor:  Anna  Kaczmarek  i  Joanna  Boro-wiec, którym jestem za to bardzo wdzięczna.  Potrafisz  wskazać  najbardziej  wzruszającą  chwilę  w  Twojej  działalności społecznej?  Jasmina: Chwila, która sprawia, że mam łzy w oczach, kiedy o niej pomy-ślę, to z pewnością moment, w którym udało się zorganizować Szlachetną Paczkę. Już samo pakowanie, a później przewóz tych wszystkich rzeczy był dla mnie czymś wyjątkowym i wzruszającym. Na końcu zaś to podziękowa-nia od ludzi, którzy tę paczkę. To chwila, której nie jestem w stanie opisać słowami i którą z pewnością  zapamiętam do końca życia.  Czy są ̨ momenty, w których wątpisz w swoje możliwości, a jeśli tak, to co wtedy robisz?  Weronika: Pewnie są takie momenty i chyba każdemu się one zdarzają. Jednak  moim zdaniem trzeba pamiętać, że każda taka gorsza chwila mija  i po niej następuje kolejna, ale tym razem już dobra, która motywuje mnie dwa razy bardziej, i która nadaje życiu sens.                                                    Rozmawiały:                                                   Martyna Makowska i Julia Kowalewska z III A 


15       Na  tegoroczne  wakacje  wy-brałem się na wycieczkę do Grecji. Chciałem  odwiedzić  miejsca,  o których  uczyłem  się  na  lekcjach historii i języka polskiego. Do koń-ca  nie  wiedziałem,  czy  podróż  się odbędzie,  bo  Grecję  opanowała fala  upałów  i  pożarów,  a  wcze-śniejsze terminy zostały odwołane ze  względu  na  COVID-19  i  brak chętnych. Na szczęście 28 sierpnia 2021 r. siedziałem już w autokarze i  wyruszyłem  w  moją  grecką  po-dróż.  Przejechałem  przez  Słowa-cję,  Węgry,  Serbię,  Macedonię  i drugiego dnia podróży byłem już w Grecji. Grecja na granicy przywi-tała  mnie  ulewnym  deszczem,  a  Grecy  wzięli  połowę  wycieczki, w  tym  mnie,  na  testy  na  COVID-19. Nie wiedzieliśmy do końca, czy przekroczymy  granicę,  czy  też  nas zawrócą,  bo  u  kogoś  wyjdzie  wy-nik  dodatni.  Na  szczęście  nikt  nie był  chory  i  pojechaliśmy  dalej.  Po testach pojawiło się piękne słońce i  taką  pogodę  miałem  do  końca podróży.  Pierwszym  punktem  naszej wycieczki były Meteory - słynne bi-zantyjskie  klasztory,  zbudowane Moja wielka grecka przygoda 


16  przez  mnichów  na  niedostępnych, przypominających  maczugi  skałach. Według  legendy  św.  Atanazy,  założy-ciel  największego  i  najstarszego klasztoru  tzw.  Wielkiego  Meteoronu wzniósł  się  na  grzbiecie  orła  na szczyt  skały  po  to,  aby  zapoczątko-wać  wznoszenie  klasztorów.  Po  dro-dze  mijaliśmy  masyw  górski  Olimp, gdzie  według  mitologii  greckiej  mie-ściła się siedziba bogów greckich. Po zwiedzaniu  Meteorów  pojechaliśmy do wytwórni ikon bizantyjskich, gdzie dowiedzieliśmy  się,  jak  tworzy  się ikony.  W  kolejnym  dniu  zwiedzałem Ateny:  wzgórze  Akropolu  z  ruinami Partenonu,  świątyni  Ateny  Partenos (dziewicy) zbudowanej przez słynne-go ateńskiego architekta Kallikratesa, monumentalną  bramę  Propyleje, świątynię Ateny Nike oraz Erechtejon ze  słynnymi  kariatydami,  podziwia-łem  widok  z  Akropolu  na  pobliskie wzgórza:  Pnyks,  Filopapu  oraz  Areo-pag,  Odeon  Herodosa  Attyka  i  Teatr Dionizosa,  spacerowałem  po  staro-żytnej agorze, która począwszy  od  VI  w p.n.e. stanowiła ośrodek  życia  poli-tycznego  Aten  i  od wieków  zachwyca Świątynią  Hefajsto-sa  czy  portykiem kolumnowym  Atta-losa.  Niesamowite było spacerować po tych samych uli-cach, co Sokrates  i  siadać  tam,  gdzie  on  kiedyś  siadał, prowadząc  dyskusje  z  Ateńczyka-mi.    Widziałem  marmurową  Wieżę Wiatrów  na  rzymskiej  Agorze  i  świą-tynię  Zeusa  w  Olimpiejonie,  a  na-stępnie  przeszedłem  po  Place  -  roz-rywkowej dzielnicy Aten. Przejeżdża-


17  jąc  autokarem,  zobaczyłem  zre-konstruowany  stadion  Kali  Mar-maro,  na  którym  odbyły  się pierwsze  nowożytne  igrzyska olimpijskie  oraz  słynnych  gwar-dzistów greckich w tradycyjnych strojach,  trzymających  wartę przed  Grobem  Nieznanego  Żoł-nierza  oraz  ich  zmianę  warty. Odwiedziłem też Narodowe Mu-zeum  Archeologiczne,  gdzie  wi-działem skarb mykeński ze złotą maską  Agamemnona  odkryty  przez Schliemanna,  freski  z  Thiry,  brązowy posąg  Posejdona,  rzeźbę  i  ceramikę grecką. Nie wszystko udało mi się zo-baczyć,  bo  przez  COVID  -19  Węgry  i Serbia nie chciały przyjmować tury-stów.  Nie  zobaczyłem  dlatego  stolicy Serbii  -  Belgradu  i  nie  popłynąłem statkiem po belgradzkich rzekach, nie widziałem  też  Budapesztu  nocą.  W przerwie  między  wycieczkami  zatrzy-mywałem  się  w  miejscowych  restau-racjach,  jedząc  greckie  przysmaki, słuchając greckiej muzyki i opowieści o tym kraju. Polecam  wszystkim  zobacze-nie tego pięknego miejsca z jego ma-lowniczymi  wyspami,  gajami  oliwny-mi  i  pięknymi  plażami,  antycznymi świątyniami, malowniczo położonymi klasztorami.  Zapamiętam  uśmiech-niętych  Greków,  którzy  do  nas  ma-chali  i  zapraszali  do  swoich  restaura-cji  czy  sklepów,  czasami  nawet  po polsku.  W  czasie  mojej  podróży  wi-działem  też  bardzo  wielu  Polaków podróżujących po tym kraju. Było wi-dać  też  spalone  wzgórza  po  niedaw-nych  pożarach.  Grecy  byli  bardzo wdzięczni Polakom za pomoc  w  ugaszaniu  pożaru,  który  u  nich  się rozpętał  i  za  to,  że  do  nich  przyjeż-dżamy. Tę  życzliwość widać było wo-koło.  Długo  nie  zapomnę  tych  waka-cji i myślę, że jeszcze wrócę do Grecji, żeby  zobaczyć  inne  wspaniałe  miej-sca w tym kraju.                      Marcin Świerczyński z III C 


18  Nie należę do ludzi kochających podróże;  uwielbiam  piękne  miejsca, ale  myśl  o  wkładaniu  wysiłku  w  do-stanie  się  do  nich,  zawsze  mnie  od-trąca.  Podobnie  było,  gdy  wiedzia-łem,  że  już  za  chwilę  muszę  wyrwać się  z  tak  ukochanego  przeze  mnie snu, wstać z ciepłego łóżka w środku nocy  i  przejechać  kilkaset,  a  potem przelecieć  kilka  tysięcy  kilome-trów.  Narzekanie  to  mój  ulubiony sport,  pewnie  dlatego,  że  wychowa-łem  się  w  Polsce.  Opanowałem  tę sztukę  do  mistrzowskiego  poziomu  i wykorzystam każdą okazję, by sobie  ponarzekać. Mimo to, gdy wyszliśmy na pierwszy spacer po urokliwej sta-rówce w Splicie, poczułem coś niesa-mowitego  -  i  nie  był  to  smród  siarki wydobywający się z okolicznej sauny, ale spokój. Ogromny spokój  i  radość,  które  to  powitały  mnie  jak gdyby  nigdy  nic.  Nagle  przestałem skupiać się na wszystkim, co złe. Mi-mo to, że i tak od czasu do czasu wy-dobyłem  z  siebie  szyderczy  komen-tarz,  to  ogrom  piękna,  jaki  zobaczy-łem  w  ciągu  siedmiu  dni  w  Chorwa-cji,  zwiedzając  muzea  wypełnione wspaniałymi  zbiorami  sztuki,  podzi-wiając  boskie  widoki  stworzone przez naturę i wpatrując się w niesa-mowitą  architekturę,  zredukował moje narzekające instynkty do pozio-Szalona podróż do Splitu  


19  mów  wcześniej  mi  nieznanych. Możliwość  zobaczenia,  jak  pięknie można  żyć,  dała  mi  ogromną  moty-wację do zrobienia ze swym życiem czegoś, co by dorównało  beztrosce, jaką  czułem,  będąc  w  Splicie.  Pod-czas  mojego  pobytu  nauczyłem  się więcej niż przez ostatnie lata eduka-cji w polskiej szkole. Nauczyłem się, a raczej dopiero rozpocząłem naukę szacunku  do  drugiego  człowieka, dostrzegania w ludziach piękna i ich zalet.  Podróż  ta  była  naprawdę czymś, co pozostanie ze mną na dłu-go  i  czekam  na  okazję,  by  znów uciec choć na chwilę do tej niemoż-liwie pięknej rzeczywistości.                         Gustaw Garstecki z III A Polsko-ukraińska  wymiana młodzieżowa Warto  nadmienić,  że  nawet  ba-riera  językowa  nie  stanowiła  żadne-go  problemu.  Wszyscy  porozumie-wali  się  w  swoim  ojczystym  języku czy też za pomocą języka angielskie-go. Gdy zapytałam uczestników pro-jektu, co najlepiej wspominają z pro-jektu, odpowiadają:  „Podczas poby-tu na Ukrainie wiele rzeczy zaskoczy-ło mnie bardzo pozytywnie, co spra-wiło, że wspomnienia z tej wymiany zostaną  ze  mną  na  długo.  Najbar-dziej wracam jednak do dnia, w któ-rym wybraliśmy się w rejs katamara-nem,  który  przewiózł  nas  na  wyspę położoną na Dnieprze. To, co tam za-stałam,  przerosło  moje  wszelkie oczekiwania.  To  miejsce  swoim  wy-glądem  przypominało  niejedną  tro-pikalną  plażę;  lazurowa  woda,  pięk-ny złocisty piasek, zaś na środku pla-ży,  gdzie  rozstawiliśmy  nasze  rzeczy, stał  kocioł  postawiony  na  ogniu.  W tym jakże dużym garnku był przy-rządzony  posiłek,  po  którym  mieli-śmy czas na integracyjne gry i zaba-wy.”  Na  podobne  pytanie  inni uczestnicy  projektu  odpowiadali: „Jedną z najlepszych rzeczy podczas tego  wyjazdu  było  dzielenie  pokoju  z  rówieśnikami  ukraińskimi,  co  spo-wodowało,  że    jeszcze  bardziej  się wszyscy  zintegrowaliśmy,  bardziej poznaliśmy ukraińską kulturę czy na-wet nauczyliśmy się kilku podstawo-wych zwrotów po ukraińsku. Wszystkie rozmowy były bardzo roz-wijające,  a  przy  okazji  każdy  z  nas mógł  poprawić    swój  poziom  języka angielskiego.” 


20  Ostatnie  pytanie  skierowane  do uczestników projektu brzmiało: “Czego  się  nauczyliście    dzięki  wy-mianie  polsko-ukraińskiej  ?  Odpo-wiedzi tutaj były jednogłośne:  „ Na wymianie  zrozumiałam/em  wiele rzeczy,  których  w  szkole  nie  byłam/em  w  stanie  odkryć.  Mianowicie, wyjazd  pokazał  mi,  jak  odkrywanie świata  jest  ciekawe,  pokazał,  że  nie warto zamykać się w swoim pokoju, lecz  trzeba  wyjść  do  ludzi,  poznać ich  bliżej,  poznać  ich  kulturę  czy  hi-storię.   Wymiana  bardzo  mocno  zmoty-wowała mnie także do kontynuacji nauki języka angielskiego, by pod-czas  kolejnych  projektów  czuć  się bardziej  swobodnie,  posługując się  obcym  językiem.  ”Wymiana polsko-ukraińska  pokazała  wszyst-kim, że wszelkiego rodzaju wymia-ny  młodzieżowe  są  bardzo  rozwi-jające,  budujące,    uszczęśliwiają-ce, a pod wieloma aspektami tak-że odkrywcze.               Martyna Makowska z III A   


21  Od  10  do  17  września  byli-śmy  uczestnikami międzynarodowego polsko-ukraińskiego projektu „Moc Ku-pały”.  Nasza  przygoda  rozpoczęła  się od  lotu  samolotem.  Kiedy  dotarliśmy do Czerkasów – miejsca naszego poby-tu -  zostaliśmy  bardzo  mile  przywitani przez rówieśników z Ukrainy. Uczestni-kami  projektu  było  dwanaścioro uczniów z 7LO w Toruniu oraz sześcio-ro    uczniów  z  Kropywnyckiego  i  sze-ścioro    uczniów  z  Gołokiwki.  Podczas tej  wymiany  mogliśmy  poznać  kulturę oraz  tradycje  sąsiedniego  kraju.  Przez cały  wyjazd  towarzyszyła  nam  prze-piękna pogoda. Codziennie  o  wschodzie  słońca odbywały  się  zajęcia  jogi,  mieliśmy okazję  również  lepić  z  gliny  oraz  do-wiedzieć  się,  jak  powstaje  chleb,  po-cząwszy  od zbiorów ziaren, aż  po sa-mo  jego  wypiekanie.  Kolejną  atrakcją było przemierzenie Dniepru i spędze-nie  całego  dnia  na  „bezludnej”  wy-spie, gdzie mogliśmy być jeszcze bliżej przyrody.  Wieczory  spędzaliśmy  przy ognisku, na wspólnych zabawach; by-liśmy także na koncercie  ukraińskiego piosenkarza.  Podczas  jednego  z  wie-czorów  przy  ognisku  odwiedził  nas Kozak, którego nazywano  Zababacha. Oczywiście  każdego  dnia  również  od-bywały  się  warsztaty.  Każdy  z  uczest-ników  malował  swój  strój  oraz  plótł wianek. Odbywały się także warsztaty z  ruchu  scenicznego    oraz  warsztaty muzyczne.  Poza  tym  nie  mogło  za-braknąć  prób  przygotowywanego przez nas przedstawienia. Spektakl,  którego  tytuł  brzmi  „Za słońcem” przedstawia cztery pory roku i ich zmienność. Wszyscy uczestnicy by-li  podzieleni  na  wiosnę,  lato,  jesień oraz  zimę.  Każda  pora  roku  miała  inną choreografię,  inne  barwy  strojów, wianki  składały  się  z  innych  kwiatów,  a muzyka miała różny rytm. Na naszych twarzach  pojawiły  się  także  malunki  z  elementami  charakteryzującymi  kon-kretną porę roku. Zwieńczeniem naszej pracy  był  spektakl.  Przed  jego  główną częścią  zaśpiewaliśmy  dwie    pieśni: ukraińską oraz polską. Natomiast na za-kończenie  wspólnie  zatańczyliśmy  wo-kół słońca. Bardzo  cieszę  się,  że  mogłam wziąć udział w takiej wymianie, oraz że tak fajnie i w miłym towarzystwie spę-dziliśmy  czas.  Z  niecierpliwością  czeka-my na rewizytę naszych kolegów i kole-żanek z Ukrainy.                                                                                                Julita Sztama z III D  Poczuliśmy „Moc Kupały” 


22  Język  migowy,  a  konkretniej  - Polski  Język  Migowy.  Założę  się,  że każdy z was choć raz spotkał się z tym terminem, że gdzieś już wam się obił o  uszy;  odważę  się  nawet  stwierdzić, iż  wiecie  mniej  więcej,  co  to  takiego. A jeśli nie, już spieszę z wyjaśnieniem. Jest to język, w sumie forma komuni-kacji, którą posługują się Głusi. Uzna-je  się,  że  języ-ków migowych istnieje  około 200-300;  nie zawsze  jednak pokrywają  się one  z  granica-mi państw, czy zasięgiem  ję-zyków  fonicz-nych.  Oczywi-ście  w  Polsce posługujemy się  tylko  jed-nym,  jak  na-zwa  wskazuje, Polskim  Języ-kiem Migowym - w skrócie PJM.   Podczas  wakacji  brałam  udział  w kilku  lekcjach  nauki  PJM,  mając  przy-jemność  zapoznania  się  z  nim,  nau-czenia  się  jego  podstaw  oraz  kultury osób Głuchych i ogólnych informacji z nim  związanych.  Czy  było  warto? Oczywiście,  że  tak!  Wbrew  pozorom nie jest to język trudny  do  nauczenia się  i  przyswojenia.  Mogę  nawet  po-wiedzieć,  iż  jestem  zdania,  że  jest  to coś, czego nauka powinna być uważa-na  za  równie  ważną  i  potrzebną,  jak innych  języków  obcych;  a  smutna prawda  jest  taka,  że  przerażająca większość  zapytana  o  niego,  nie  bę-dzie miała o tym żadnego pojęcia. W takim razie, jak mamy się porozumie-wać,  komuniko-wać  z  osobami Głuchymi? Są przecież  równie ważną częścią na-szego  społeczeń-stwa.  Posunę  się nawet  do  stwier-dzenia,  iż  brak znajomości języka migowego  wśród większości, jest wręcz  dyskrymi-nacją. Chciała-bym,  żeby  więcej osób wiedziało coś  na  jego  te-mat, co jest głównym tematem moje-go  artykułu  -  zwiększenie  waszej świadomości  i  wiedzy  na  temat  PJM, co  zdecydowanie  nie  jest  zagadnie-niem  nudnym, a wręcz fascynującym, ciekawym  i  przede  wszystkim  -  przy-datnym.  Jak  każdy  inny  język,  Polski  Język Migowy  ma  także  swój  alfabet.  Z  re-PJM—Polski Język Migowy 


23  guły  jest  on  używany  głównie  do określania  (poprzez  literowanie  ich) rzeczy  takich  jak  imiona,  czy  nazwy własne.  Większość  wyrazów  ma  po prostu  swój  odpowiednik  w  języku migowym i  nie ma potrzeby literowa-nia go. Według mnie, ów alfabet jest bardzo  prosty  do  nauczenia,  i  zachę-cam do spróbowania, poćwiczenia go w  wolnej  chwili  -    całkowite  opano-wanie go zajęło mi niecały dzień.   Jest  także  parę  innych  rzeczy,  na które  trzeba  zwrócić  uwagę,  podczas rozmowy  z  osobą  Głuchą.  Bardzo ważna  zasada,  to  trzymanie  rąk  przy sobie,  daleko  od  twarzy.  Jeśli  w  da-nym  momencie  rozmowy  milczymy, wszelkie  drapanie  się,  gładzenie  czy dotykanie    twarzy  może  być  dla  głu-chego  rozmówcy  bardzo  mylące   z  oczywistych  powodów  -  to  właśnie przecież  rękami  posługujemy  się  w rozmowie z głuchymi, a miganie wielu wyrazów  wymaga  również  dotykania twarzy.  Dlatego  jeszcze  raz  powta-rzam - ręce z dala od twarzy podczas milczenia w trakcie rozmowy, by unik-nąć  nieporozumień.  A  co,  jeśli  chce-my zwrócić uwagę głuchej osoby i za-chęcić  ją  do  rozmowy?  Wiele  osób ma  z  tym  problem  i  nie  wie,  jak  się zachować - a wystarczy po prostu po-machać  ręką,  delikatnie  klepnąć/dotknąć/złapać  za  ramię  lub  tupnąć. Podczas  rozmowy  należy  również utrzymywać  kontakt  wzrokowy;  wo-dzenie  wzrokiem  po  dłoniach  i  mi-gach  rozmówcy  może  być  odbierane jako niekulturalne. Wydaje się to dość skomplikowane,  jeśli  dopiero  zaczy-namy naszą przygodę z tym językiem, ale uwierzcie mi, po czasie można się przyzwyczaić.  W  końcu  im  więcej praktyki,  tym  lepiej.  I  to  tyle!  Nic trudnego, prawda?  Zamierzam  wrócić  do  nauki  PJM, gdy  tylko  będę  miała  więcej  czasu wolnego.  Z  powodu  szkoły  i  nauki musiałam  z  niego  zrezygnować,  ale przy najbliższej okazji wznowię swoje praktyki z podwójną siłą i motywacją. A wy? Zaczynacie już ćwiczyć alfabet? Mam  nadzieję,  że  tak.  Powodzenia, bo warto!  Julia Michniewicz z III A 


24  


25  Uchodźcy  rzeczywiście  będący  uchodźcami  absolutnie  nie  przeszkadzają mi w żadnym stopniu. To ludzie uciekający przed wojną; czy może człowieka spotkać  coś  gorszego  niż  wojna?  Wyobraź  sobie,  że  z  dnia  na  dzień  tracisz wszystko: dom, pracę, być może część lub nawet całą rodzinę. Zostałbyś wal-czyć  za  swój  kraj?  Zastanawiam  się,  jak  wielu  spośród  was,  ludzi  plujących jadem i nie potrafiących nawet rozróżnić (z definicji) imigranta od uchodźcy zostałoby w Polsce walczyć za naszych okradających nas polityków robiących cyrk na scenie politycznej, w przypadku dajmy na to agresji Rosji. No? Ilu by zostało?  I  czym  byście  walczyli?  Zostaliby  tylko  ci,  którzy  nie  potrafiliby  na-wet uciec. Taka jest prawda.              Krystian Kończewski z III A Mój stosunek do uchodźców jest raczej pozytywny. Sądzę, że każdy ma prawo starać się o lepsze życie, a my powinniśmy starać się, nawet w trud-nych warunkach,  pomagać im tak, jak tylko możemy. Każdy powinien cho-ciaż  raz  zmienić  punkt  widzenia  i  spróbować  zrozumieć  tych  ludzi,  którzy pragną  jedynie  spokojnego  życia  z    dala  od  niebezpieczeństw.  Osobiście znam uchodźców, ale głównie z Azji. Wiem,  że jest im bardzo trudno wtopić się w otoczenie i rozpocząć nowe życie, nie znając  obowiązujących tu zasad czy języka.                                Julia Cao z III A 


26  Świat zmaga się z wieloma proble-mami,  lecz  ostatnio  dosyć  głośno jest  o  jednym  z  nich,  związanym  z  uchodźcami.  Państwa,  które  mają  z  tym  problem,  są  często  postawio-ne w trudnej sytuacji. Same nie wie-dzą,  co  mają  zrobić,  co  wiąże  się  z wieloma  konfliktami  ze  strony  oby-wateli  danego  państwa.  Moim  zda-niem, jeśli człowiek jest w potrzebie i jest już zmuszony opuścić swój kraj ze  względu  na  wojnę,  prześladowa-nie z powodu religii, swojego pocho-dzenia  czy  innego  niebezpieczeń-stwa, to po prostu należy mu się po-moc  od  drugiego  człowieka.  Każdy potrzebuje poczucia bezpieczeństwa oraz    praw  jak  każdy  inny  człowiek żyjący  na  tym  świecie.  Dla  mnie uchodźcy powinni zostać wpuszczeni na tereny Polski pod kilkoma warun-kami. Powinni uczyć się powoli języ-ka,  którym  będą  się  porozumiewać głównie  z  mieszkańcami  Polski.  Po-trzebne  im  to  jest  do  znalezienia pracy, ponieważ państwo nie będzie ich utrzymywać całe życie. Dzieci po-winny  zacząć  chodzić  do  szkoły,  aby ich wiedza nie skończyła się na tym, czego  się  nauczyły  w  swoim  kraju, który  musiały  opuścić.  Znalezienie pracy  powinno  być  ich  priorytetem, ponieważ muszą również opłacać ra-chunki, podatki i wszystko to, co pła-ci każdy inny obywatel. Dodam jesz-cze, że każdy człowiek powinien zna-leźć w sobie trochę empatii i posta-wić  się  na  miejscu  tych  ludzi.                               Martyna Kamińska z III A  Nie miałam okazji poznać bezpo-średnio  imigranta.  Jednak  wiem  z opowieści bliskich, że w naszej oko-licy  mieszka  i  pracuje  wielu  obywa-teli  z  Ukrainy.  W  ich  kraju,  jak  wie-my,  sytuacja  jest  trudna  z  powodu prowadzonych  tam działań  wojen-nych    z  Rosją.  W  Polsce  imigran-ci  mają możliwość większych zarob-ków.  Bardzo  często  są  to  młodzi  lu-dzie,  którzy  wspomagają  finansowo swoje rodziny. Często podejmują się pracy  poprzez  firmy  pośredniczące, które  zmniejszają  ich  dochody.  Po-mimo tego korzystają z takiej możli-wości,  ponieważ  słabo  znają  język, więc trudniej byłoby im odnaleźć się na rynku pracy. Nasza pomoc socjal-na  nie  jest  ukierunkowana  na wspieranie    imigrantów.  W  związku z  tym  mają  oni  trudniejsze  warunki lokalowe. Sami muszą ponosić kosz-ty utrzymania, dlatego często miesz-kają  w  wiele  osób  w  trudnych  wa-runkach.  Wskazuje  to  jednocześnie na ich zaradność, ponieważ pomimo braku wsparcia finansowego, świet-nie sobie radzą.            Katarzyna Kędziorska z III D  


27  Czasem  może  nie  zdajemy  sobie  sprawy  z  tego,  w  jakich  warunkach  i  w  jakim  niebezpieczeństwie  żyją  niektórzy  ludzie.  Ja  akurat  nie  zdawałam  sobie z tego sprawy i nie myślałam o tym zanadto, siedząc   w moim pokoju, będąc  pewna,  że  jestem  bezpieczna.  Uważam,  że  każdy  powinien  czuć  się  bezpiecznie,  wiedząc,  że  jest  akceptowany,  kochany  i  równy  wobec  innych. Niekiedy  ludzie  muszą  uciekać  z  kraju,  aby  doświadczyć  czegoś  takiego.  Cza-sem  obawiamy  się  nowych  ludzi,  zmian,  odmiennych  poglądów  i  kultur,  przez  co  wykluczamy  innych  lub  jesteśmy  zamknięci  na  zmianę.  Uważam oczywiście, że trzeba być ostrożnym, ale przede wszystkim tolerancyj-nym.  Dlatego  sadzę,  że  służby  powinny  zapewnić  bezpieczeństwo  mieszkań-com  danego  kraju.  Myślę  też,  że  dzieci  powinny  mieć  zapewnioną  naukę   w szkole, a dorośli pracę po to, aby każdy przybysz czuł się komfortowo w kra-ju  i  wiedział,  że  jest  równy  każdemu  innemu  człowiekowi.  Reasumując,  uwa-żam, że powinniśmy jako społeczeństwo dawać szansę bezpiecznego i spokoj-nego  życia  ludziom,  którym  tę  możliwość  odebrano,  jednocześnie  dbając  o bezpieczeństwo i kulturę danego narodu.                                                                                                      Malwina Kęder z III A Uchodźcy - czy faktycznie  mamy się czego  obawiać Ostatnio  w  mediach  aż  huczy  od  informacji  o  uchodźcach    na  granicy.  Każdy  coś  słyszał    i  każdy ma  na  ten  temat  swoje  zdanie.  Jedni  starają  się  ich wspierać i  pomagać, wykazując się empatią i chęcią niesienia pomocy, drudzy zaś wręcz przeciwnie - oba-wiają  się  tego,  co  wyniknie  z  nagłego  wniknięcia  do naszego państwa tylu ludzi o zupełnie  innej kulturze  i  odmiennych  obyczajach.  Jednak  warto  sobie  zadać pytanie,  czego  się  tak  właściwe  obawiamy  i  czy  na 


28  pewno jest to uzasadnione. Tysiące ludzi na różne sposoby stara się uciec ze swojego państwa, które jest ogarnięte wojną. Warto tutaj  zastanowić się, co musi czuć osoba, która aby przeżyć, jest zmuszona zostawić  cały swój dobytek i  rodzinę.  Nie  można    się  dziwić,  że  uchodźcy  z  całych  sił  chcą    walczyć  o  przetrwanie.  Sami  nie  dadzą    sobie  rady.  Wniosek  jest  z  tego  tylko  jeden  należy  im  pomóc.  Tylko  w  jaki    sposób?  Czy  wpuszczanie  do  naszego  kraju  tysięcy  ludzi  i  próba  asymilacji  z  ni  mi  rzeczywiście  miałaby  sens?  Przecież wszyscy  pamiętamy,  co  się  działo  we    Francji  po  wpuszczeniu  tak  dużej  liczby  uchodźców. Powszechnie wiadomo, że  nie każda osoba innego pocho-dzenia niż  nasze jest zła. Trzeba dać jej szansę.  Jednak nie jesteśmy w stanie przewidzieć,  jak  wyglądałby  proces  asymilacji    uchodźców  w  Polsce.  Dość  często  możemy  spotkać  się  z  rasizmem  na  ulicach    naszych  miast.  Jest  to  problem  powszechny  i  bardzo  trudny  do  zwalczenia,    dlatego  nie  możemy  jednoznacznie stwierdzić, czy próba asymilacji uchodźców faktycznie przynie-sie  oczekiwane  efekty.  Temat  uchodźców  jest  długi  jak  rzeka.  Nie  ma  rozwiązania  idealnego.  Jednak  jako  ludzie  musimy  im  pomagać,  rozumieć,  a przede wszystkim nie bać się ich oraz sprawić, by żyło im się u nas dobrze. Wiadomo,  że  jako  jednostka  nie  naprawimy  ich  sytuacji  w  państwie  tak,  aby mogli  czuć  się  bezpiecznie,  jednak  róbmy    wszystko,  aby  było  im  chociaż  trochę  lżej. Julia Kowalewska z III A  Jeżeli  chodzi  o  stosunek  do  uchodźców,  to  ludzie  dzielą  się  na  dwie  grupy. Pierwsza to osoby, którym oni nie przeszkadzają, a druga grupa to ludzie, którzy bardzo krytykują, a wręcz ich nienawidzą. Ja zdecydowanie należę do tej pierw-szej  grupy.  Moim  zdaniem  każdy,  bez  wyjątku,  zasługuje  na  bezpieczeństwo,  akceptację i to, aby mieć możliwość rozwoju. Nie potrafię znaleźć powodu, dla którego  osoby  zmuszone  do  opuszczenia  swojego  kraju  nie  mogą  zaznać  spokoju w innej części świata. Żadne państwo nie jest zarezerwowane tylko dla ludzi,  którzy  się  tam  urodzili.  Jestem  pewna,  że  osoby,  które  teraz  podchodzą  negatywnie  do  uchodźców,  byłyby  bardzo  zaniepokojone  faktem,  że  jakiś  kraj nie chce ich przyjąć, jeśli  znalazłyby się w podobnym położeniu. Zawsze trzeba postawić się w sytuacji innej osoby i zadać sobie pytanie, jak my byśmy chcieli zostać potraktowani w tak trudnej chwili naszego życia. Dominika Kalbarczyk z  III A 


29  Wystarczy tylko włączyć telewizor, wejść na informa-cyjną  stronę  internetową  lub  otworzyć  kilka  pierwszych stron gazety, by natknąć się na wiadomości dotyczące sy-tuacji  uchodźców  przebywających  na  granicy    polsko-białoruskiej. Ludzie ci przybyli z Iraku i Afganistanu.  Ucie-kali  przed  wojną,  reżimem,  ubóstwem,  chaosem.  Zdecy-dowali się na to,  aby zapewnić sobie  i  swoim  rodzinom    godne  i  spokojne  życie.  Zapewne nie  przypuszczali, że ich podróż zakończy  się wiele kilo-metrów  przed  upragnionym    celem,  że  znajdą  się  w  za-wieszeniu  po  między  granicą    Polski  i  Białorusi.  Trwają spory dotyczące tego, co da lej ma się dziać z   uchodźcami. Z jednej strony poja-wiają się głosy  osób patrzących z  ekonomicznego punktu widzenia, które są za tym,  by nie wpuszczać  uchodźców do naszego kraju, gdyż  będzie to stanowić ob-ciążenie dla gospodarki.   Przecież  zapewnienie  tym  ludziom    opieki  medycznej,  dachu  nad  głową,  po-mocy socjalnej, wsparcia tłumacza - wszystko to kosztuje. A są to pieniądze  nasze - podatników, obywateli, osób, które każdego dnia uczciwie płacą podatki,  by żyło im się dobrze we własnym kraju. Jest też strach przed tym, że może  wzrosnąć np. przestępczość.  Z  drugiej    zaś  strony  odzywa  się  głos  pełen  empatii,  współczucia, chęci wsparcia dla drugiego człowieka. Przecież to są ludzie  tacy sami jak my. Je-dyne, co nas różni,  to pochodzenie. Tak samo czujemy, tak  samo pragniemy pro-wadzić szczęśliwe i   bezpieczne życie, mamy takie  same potrzeby. Oni po  prostu mieli mniej szczęścia, urodzili się w miejscu, gdzie jest o  wiele trudniej niż u nas. Naszym moralnym obowiązkiem jest pomoc drugiemu  człowiekowi. Przecież kie-dyś ktoś z nas  też może potrzebować wsparcia... Konflikt wydaje się być jednym z    tych  tragicznych  -  takim,  gdzie  nie  ma  w    stu  procentach  dobrego  rozwiąza-nia.  Każde będzie niosło za sobą konsekwencje, finansowe lub moralne. Tym  bar-dziej, że nie milkną echa, iż to, co ob serwujemy w tej chwili na granicy polsko bia-łoruskiej to zaledwie wierzchołek  góry   lodowej, że problem może być   znacznie bardziej  złożony. Trudno  opowiedzieć się  po  którejkolwiek  ze stron, zwłaszcza wtedy,  gdy    dysponuje  się  jedynie  wiedzą  pochodzącą  ze  środków    masowego przekazu i wtedy, gdy przy chodzi nam decydować o życiu drugiego  człowieka. Bo czy  ktoś  z  nas  ma  prawo    wybrać,  czy  dana  osoba  będzie  mogła    żyć,  korzystać  z  opieki  zdrowotnej,  edukacji  i  pomocy,  czy  będzie  musiała  wrócić  do  miejsca, Życie w zawieszeniu 


30  gdzie  czeka  ją  wojna,    trudne  warunki,  a  może  nawet  w  konsekwencji  tego śmierć?  Sądzę, że niezależnie od tego, jaką decyzję podejmą władze Polski i Eu ropy i niezależnie od tego, jakie stanowisko jest nam bliższe, warto po prostu być  czło-wiekiem - gdy wypowiadamy się o tej  sytuacji, mówmy o uchodźcach z szacun-kiem, bez zbędnych, obraźliwych epitetów, nie szerzmy nienawiści do ludzi z  in-nych nacji, nie przekładajmy ewentualnej niechęci spowodowanej tą sytuacją  na innych emigrantów ze Wschodu legalnie przebywających na terenie Polski.  Em-patia,  pozytywne  nastawienie  do  innych  i  wyświadczane  dobro  zawsze  wracają, pamiętajmy o tym.                  Michał Kornalski z III A Życie psychiczne  nastolatków  Wiele  młodych  osób  w  dzisiej-szych  czasach  ma  problemy  ze  zdro-wiem  psychicznym.  Wiele  z  nich  nie jest tego świadomym, wiele z nich nie otrzymuje  pomocy  i  wsparcia,  wiele  z  nich  nie  zdaje  sobie  sprawy  z  tego, jak  zdrowie  psychiczne  jest  ważne. Dzisiaj  prawie  każdy  młody  człowiek spotyka  się  z  problemami  psychiczny-mi  -  swoimi,  a  także  swoich  rówieśni-ków.  Znam  historię  pewnej  mojej  ró-wieśniczki,  która  pokazuje,  że  nasze zachowania mają wpływ na innych; ta historia  pokazuje  również,  na  jakim poziomie  jest  pomoc  oferowana  w szkołach  czy  w  naszym  otocze-niu.  Kilka  lat  temu  ta  dziewczyna  za-częła  zmagać  się  z  problemami  psy-chicznymi.  Rozwijało  się  to  bardzo  długo  i bardzo silnie do momentu, kiedy za-częła  się  samookaleczać.  Wtedy  zro-zumiała, że potrzebna jej pomoc spe-cjalisty. Jest wiele powodów tego pro-blemu,  które  zbierały  się  przez  wcze-śniejsze  lata.  Zastanawia  mnie,  gdzie w  takich  sytuacjach  są  bliscy  czy szkolny  pedagog.  Gdyby  ta  dziewczy-na  otrzymała  pomoc  wcześniej,  taka sytuacja  nie  miałaby  miejsca.  Uwa-żam, że w szkołach za mało mówi się o  problemach  psychicznych  i  dzieci nie  są  świadome  tego  aż  tak  wielkie-go problemu, z którym zmaga się bar-dzo dużo osób.   Jadwiga Brzoska z III A 


31                                                                             Noc    z  30  na  31  grudnia  2019, około 1 w nocy. Leżę na łóżku, płaczę, najbardziej na świecie starając się być cicho, by nie obudzić młodszego bra-ta  śpiącego  obok.  Wciskam  twarz  w  mokrą  od  łez  poduszkę,  zagryzam materiał zębami, by nie wydobyć żad-nego  dźwięku.  To  nie  pierwsza  taka noc w moim życiu, chociaż wtedy my-ślałam,  że  już  ostatnia.  Byłam  zmę-czona. Przeszłam tak dużo, nie chcia-łam  już  więcej  walczyć.  Nie  miałam siły,  a  własnoręczne  odstawienie  an-tydepresantów  tym  bardziej  nie  po-magało  w  moim  stanie.  Niepewnie sięgam  po  leżące  obok  opakowanie tabletek  nasennych.  Długo  to  plano-wałam,  ten  wyczekiwany  moment,  w którym zdecyduję się to zakończyć. Doskonale  wiedziałam,  ile  ich  wziąć, żeby następnego dnia już się nie obu-dzić.  Zaczynam  je  łykać,  jedna,  po drugiej,  z  czasem  robiąc  to  całymi garściami,  nie  panując  nad  tym. Wreszcie,  w  pewnym  momencie  in-stynktownie  przestaję,  kładę  się  na łóżku  i  próbuje  zasnąć.  Powieki  z  se-kundy  na  sekundę  stają  się  cięższe, najmniejszy  ruch  wywołuje  ogromne zawroty  głowy,  a  ja  czuję,  że  odpły-wam.  Że  odpływam,  ale  tym  razem na  zawsze.  W  tym  momencie  uświa-domiłam sobie, jak bardzo tego żału-ję, i jak bardzo chcę cofnąć  czas o te kilka minut. Byłam przerażona, chcia-łam  żyć,  nie  chciałam  jeszcze  umie-rać. Pomyślałam o moich bliskich. Po-myślałam, że jeszcze wszystko można naprawić,  że  wyjdę  z  tego,  że  będę zdrowa, że zacznę poprawnie funkcjo-nować.  Że  nie  mogę  się  poddać,  że muszę walczyć.   Przypominając sobie całą  sytuację  od  początku  do  końca, nasuwa mi się pytanie: czemu dopie-ro  wtedy,  dopiero  na  skraju  życia  i  śmierci,  uświadomiłam  sobie,  w  ja-kim  złym  stanie  byłam  i  jak  bardzo potrzebowałam  pomocy  psychia-trycznej?  Dlaczego wcześniej moje wołania, krzyki o pomoc były ignorowane, ba-gatelizowane,  pomijane?  Dlaczego nikt nie zwracał uwagi? Jak to się mo-gło stać? Według  danych  policyjnych  od 2013 liczba prób samobójczych wśród dzieci  i  młodzieży  zwiększyła  się  aż  o  134%.  Brzmi  jak  film,  książka,  fik-cja?  Możliwe.  Ale  takie  są  realia.  I jeszcze przez długi czas takimi pozo-staną, dopóki czegoś z tym nie zrobi-my. opisać słowami, która codziennie dotyka  ogromną  liczbę  młodzieży,  a  osób  potrzebujących  pomocy  jest więcej niż myślicie; rzadko kiedy ktoś jednak  się  decyduje  jej  poszukać  i  mówić  o  swoich  problemach,  gdyż społeczeństwo  ma  tendencję  do  ba-gatelizowania  i  ignorowania  tego  -  z  czego  właśnie wynika tak duża liczba targnięć się na swoje życie. Obecnie powstaje dużo wydarzeń 


32  mających  na  celu  zwiększenie  świa-domości  ludzi  na  temat  zdrowia  psy-chicznego.  I  chociaż  można  wziąć  to za  mały  postęp  w  tej  sprawie,  to wciąż  za  mało,  by  mówić  o  jakimkol-wiek  sukcesie.  Rząd  woli  wydawać pieniądze  na  swoich  polityków,  ko-ściół i wojsko, niż na psychiatrię - czy naprawdę  życie  człowieka  jest  tego warte? Ile jeszcze ludzi musi popełnić samobójstwo, by ktoś zwrócił uwagę i otworzył oczy?  Zauważyliście  ostat-nio  drastyczny  spadek  nastroju,  brak aktywności i jakiejkolwiek  chęci u bli-skiego?  Nie  poznajecie  go,  macie wrażenie, że coś się z nim dzieje? Ko-niecznie  porozmawiajcie  z  nim.  Za-proponujcie pomoc, wsparcie, miłość i  wszystko,  co  najlepsze.  Pamiętajcie, chociaż  wy  nie  bądźcie  obojętni.  Ra-zem  możemy  zmienić  ten  świat  na lepsze. XXX                                                               Z mojej perspektywy oraz doświad-czeń  psychiatria  okazała  się  być  do-słownie  wybawieniem  od  śmierci.  Ja-ko  wczesna  nastolatka  zachorowałam na  zaburzenia  odżywiania,  a  konkret-niej anoreksję. Główną przyczyną była moja dawna klasa z podstawówki. Cią-głe uwagi dotyczące mojego wyglądu, media społecznościowe oraz komenta-rze  rodziny  na  większych  spotkaniach zaczęły  mnie  przytłaczać.  Coraz  bar-dziej  miałam  tego  dosyć  i  w  ten  spo-sób zaczęłam szukać porad na szybkie schudnięcie. Pierwszą osobą, która za-interesowała  się  moim  stanem  nagłe-go  "zdrowego  odżywiania"  była  moja mama. Jako kobieta, która również ży-je  zdrowym  trybem  życia  zdziwiła  się, że  jej  dziecko,  które  wbrew  pozorom było  szczupłe  i  wyglądało  stosunkowo ładnie  zaczyna  bawić  się  w  diety  w wieku dwunastu lat.  Z  czasem  kiedy  rezultaty  owe-go    "cudu  diety"  zaczęły  działać,  ja również  zaczęłam  chudnąć.  Z  pięć-dziesięciu kilogramów moja waga spa-dła  do  czterdziestu.  Moja  mama  za-częła  się  niepokoić  moim  stanem  i wtedy zaczęły się rozmowy dotyczące mojego  żywienia,  a  raczej  tego,  co praktycznie  nie  istniało.  Nie  jadłam praktycznie  nic,  do  tego  doszły  ćwi-czenia.  Każdy  posiłek  odhaczałam  i  li-czyłam  każdą  kalorię.  Szkołę  ani  tro-chę  nie  obchodziło  jak  wyglądam,  a już absolutnie, jak się czuję.  W pewnym momencie miarka się przebrała,  a  moja  mama  zabrała  mnie do  psychologa.  Lekarz  tylko  potwier-dził jej zmartwienia i kazał natychmiast udać  się  do  psychiatry.  Ja  dalej  chu-dłam, lecz momentem granicznym by-ły  słowa  o  tym,  że  powinnam  zostać wysłana  do  szpitala  psychiatrycznego. Prawie  sześć    lat  temu  temat  szpitali psychiatrycznych  był  tematem  tabu  i nie było łatwo o rzetelne informacje, a szczególnie w internecie. Ważąc trzy-


33  Zawsze  siedział  w  ostatniej  ławce. Był  wysoki,  szczupły,  chyba  nawet całkiem  przystojny,  bo  dziewczyny czasem  coś  o  nim  szeptały  w  swoim towarzystwie. Uczył się nie najlepiej. Ale  pod  koniec  roku  szkolnego  po-prawiał  wszystkie  sprawdziany  na piątki.  Pięknie  rysował,  uwielbiał zwierzęta  i  bardzo  lubił  chemię  -  o związkach  nieorganicznych  i  orga-nicznych mógłby opowiadać bez koń-ca.  Nauczyciele  powtarzali  Mu,  że jest  zdolny,  ale  leniwy  i  że  jeśli  nie weźmie się wreszcie do pracy, zmar-nuje swój talent. To samo powtarzali Mu  rodzice.  Widząc,  że  nie  ma  po-mysłu na siebie, na swoją przyszłość, ludzie  podsuwali  Mu  różne  pomysły. Mama i tata kochali Go i zawsze dbali o  to,  by  nic  Mu  nie  brakowało.  Od dziecka miał zabawki, jakie chciał, ty-le  kieszonkowego,  ile  potrzebował, dobry komputer, telefon, własny po-kój…  Któż  z  nas  nie  chciałby  tak żyć?  Chyba nikt.  Był  w  szkole  średniej,  gdy  to  się zaczęło.  Każdego  dnia  czuł  się,  jakby spadał  coraz  bardziej  w  przepaść,  z  której  nie  ma  możliwości  się  uwol-nić.  Początkowo  nawet  taka  myśl  o uwolnieniu w ogóle nie przychodzi-ła  Mu  do  głowy.  Najczęściej  po  pro-stu było Mu wszystko jedno. Obojęt-ne  Mu  było,  czy  skończy  szkołę,  jaką znajdzie potem pracę, czy spełni swo-je marzenia. Zdarzało się, że dwa-trzy dni  spędził  w  łóżku.  Nie  miało  to  dla Niego  większego  znaczenia,  czy  w  tym  czasie  będzie  coś  jadł,  czy  w tym czasie nie omija Go coś ważnego. Najprostsze  czynności  wydawały  się górą  nie  do  pokonania.  Nie  miał  już ochoty  spotykać  się  z  przyjaciółmi, wręcz bał się pytań o to, dlaczego jest smutny i złotych rad w postaci stwier-dzeń “gdy mam gorszy dzień pomaga mi jogging”. Nie mógł się skoncentro-wać. Chodził ciągle zmęczony. A jesz-cze  trzeba  było  wymyślić  jakieś usprawiedliwienie,  dlaczego  znów czegoś  nie  zrobił…  Był  coraz  bardziej przekonany  o  tym,  że  jest  nikim,  że dzieści  jeden  kilogramów, stałam się z całych sił przytyć.  Kiedy  w  końcu  mi  się  udało,  by-łam  wdzięczna  za  wszystkie  wizyty  u lekarzy, które pomogły mi wrócić do siebie.  W  Polsce  brakuje  niezbędnych ośrodków,  które  moim  zdaniem  po-winny  być  darmowe.  Mówi  się,  że pieniądze szczęścia nie dają, lecz kie-dy  dochodzi  do  podobnych  sytuacji jak moja lub o wiele gorszych, wtedy bardzo  chciałoby  się  zaznać  tego upragnionego szczęścia.            Imię i nazwisko znane Redakcji 


34  nic dobrego już Go w życiu nie czeka…   Czy naprawdę nikt tego nie zauwa-żył? Rodzice? Przyjaciele? Nauczyciele?  A  może  zabrakło  odwagi,  aby  powie-dzieć  “ratujcie  Go”?  Czyżby  chowanie tego  było  wygodniejszym  rozwiąza-niem? A może to wstyd poprosić o po-moc,  gdy  ktoś  bliski  gaśnie  z  dnia  na dzień?    Choć  On  istnieje  naprawdę,  w  tej historii nie posiada imienia. Nim może być każdy z nas. Depresja dotyka ludzi niezależnie  od  tego,  jakie  mieli  dzie-ciństwo,  ile  posiadają,  skąd  pochodzą  i w jakim są wieku. Nikt z nas nie wie, co będzie za rok czy dwa. Jeśli nie spo-tka  mnie  osobiście,  to  może  kogoś  z ludzi młodych, gdzie dużo rzeczy tłu-maczy  się  buntem  nastolatka.  Stąd mój  apel:  nie  wstydźmy  się  prosić  o  pomoc,  gdy  czujemy  taką  potrzebę, ale co ważniejsze nie bójmy się okazy-wać  wsparcia.  Może  to  zrobić  każdy  - kolega  z  klasy,  rodzic,  nauczyciel.  Nie zawsze jest to łatwe, ale warto się za-interesować  drugim  człowiekiem.  Ła-two wrzucić kogoś do szufladki z napi-sem  “dziwny”  lub  “outsider”,  trudniej natomiast zastanowić się, co może być tego przyczyną. Myślę, że pomoc oso-bie zmagającej się z depresją nie nale-ży  do  najprostszych.  Ciężko  też  wyty-czyć  jedną  ścieżkę  postępowania,  bo każdy,  kto  walczy  z  tym  problemem, przechodzi go inaczej. Ale chyba moż-na wskazać dwie uniwersalne recepty. Pierwsza  to  empatia,  wrażliwość  na drugiego  człowieka,  obecność.  Takiej osobie możemy dać po prostu siebie - nasz  czas,  emocje,  pewność,  że  gdy będzie  nas  potrzebować,  to  jesteśmy.  I druga sprawa - upowszechniajmy po-strzeganie pomocy psychologicznej ja-ko  coś  normalnego.  To,  że  ktoś  korzy-sta  z  takiego  wsparcia  nie  świadczy  o nim źle. Wręcz przeciwnie. Gdy boli kogoś  noga  jest  rzeczą  normalną,  że idzie  do  ortopedy.  Podobnie  w  tym wypadku, niech osoby, które czują po-trzebę  skorzystania  z  pomocy  psycho-loga  czy  psychiatry  nie  czują  na  sobie naszej  dezaprobaty,  tego,  że  postrze-gamy je jako dziwne czy mniej warto-ściowe.  Zwłaszcza  istotne  jest  to wśród młodzieży, która czuje potrzebę bycia akceptowanym przez społeczeń-stwo.  Nie  zostawiajmy  innych  samych z  tym  problemem.  Być  może,  czym szybciej  skorzystają  z  pomocy,  tym większą szansę mają na pokonanie de-presji.   A  co  z  Nim?  W  końcu  po  kilku  la-tach  ktoś  dostrzegł  Jego  i  problem, który pochłaniał Go coraz bardziej. On sam, gdy zobaczył pierwsze efekty wi-zyt  u  psychologa,  zaczął  wierzyć,  że może  pokonać  to,  co  ciągnęło  Go przez tyle czasu do samej ziemi. Droga jest długa, gorsze dni wracają. Ale wie już,  że  warto  walczyć  o  siebie  i  swoje życie.  Takiej  determinacji  i  wsparcia życzę  każdemu,  kto  walczy  z  depresją lub  wspiera  kogoś  bliskiego  w  tych zmaganiach.         Imię i nazwisko znane Redakcji 


35  


36                  Kultowy japoński pisarz, publiku-jący  pod  pseudonimem  Dazai  Osa-mu,  w  1948  roku  napisał  utwór  pt. “Zatracenie”,  który  zawierał  wątki autobiograficzne.  Główny  bohater  o imieniu Yozo,  mimo bycia wyjątko-wo  utalentowanym  i  inteligentnym człowiekiem, nie potrafi wykorzystać swoich atutów i  odnaleźć się w spo-łeczeństwie.    Czytając  przemyślenia  autora,  ży-jącego  w  społeczeństwie  pozornie różniącym się od tego, w którym ży-ję,  zrozumiałam,  że  zjawiska,  które opisuje wciąż są trafne i nie dotyczą konkretnych  czasów  czy  regionu, kontynentu  -  one  dotyczą  natury ludzkiej.  Uważam,  że  ponad  połowy konfliktów,  sporów,  wojen,  nieporo-zumień,  tragedii,  nie  byłoby,  gdyby tylko ludzie nauczyli się ze sobą roz-mawiać. Mówić wprost tak, aby dru-gi  człowiek  mógł  zrozumieć  nasze myśli,  intencje  oraz  wysłuchać  go, byśmy  mogli  zrozumieć  jego  zdanie. Problemy  z  komunikacją  zostały  ide-alnie  poruszone  w  “Zatraceniu”. Główny  bohater  boi  się  mówić,  bo już jako dziecko nauczył się, że każde odstępstwo od normy jest traktowa-ne  jako  powód  do  wstydu,  a  jego otoczenie  nie  miało  ochoty  go  wła-ściwie  wysłuchać.  W  dalszej  części powieści  autor  pokazuje  sytuację,  w  której  rodzina  martwi  się  o  Yozo, który  przestał  się  uczyć.  Próbują  za-sugerować  mu,  że  jeśli  wykaże  się inicjatywą  i  postara  się,  oni  opłacą jego  dalszą  edukację.  Niestety,  nie mówią tego wprost i bohater nie ro-zumie  ich  intencji,  więc  obie  strony tracą  szansę  na  polepszenie  stosun-ków  oraz  zmianę  sytuacji  chłopaka. Sądzę, że to nie zmieniło się do dziś. Mimo,  iż  realia  przeciętnej  polskiej rodziny w XXI wieku różnią się    znacznie  od  norm  kulturowych dwudziestowiecznej  Japonii,  to  ro-dzice  wciąż  nie  potrafią  rozmawiać  z  dziećmi,  okazywać    im  odpowied-niego  wsparcia  i  zrozumienia,  czego skutki  możemy  zauważyć  u  dorasta-jących ludzi pozbawionych pewności siebie.  W  tym  momencie  mamy  już do  czynienia  z  tak  zwaną  “pętlą”. Wyjątkowość  Yozo,  jego  ponadprze-ciętna wrażliwość i talent nie spotka-ły  się  z  aprobatą.  To  przerodziło  się  


37  w permanentny lęk przed byciem od-rzuconym przez rodzinę, wyśmianym przez  znajomych.  Strach  przed  by-ciem niezaakceptowanym sprawił, że chłopak  zaczął  nadmiernie  analizo-wać każdą sytuację, w której się zna-lazł, przybierać maski, odgrywać roż-ne  role  w  zależności  od  tego,  z  kim przebywał.  To  wywołało  u  niego  po-czucie  samotności  -  jak  mógł  zostać zrozumiany, jeśli ukrywał  swoje  uczu-cia? Niestety, co-dziennie  widzę,  jak wartościowe osoby powoli  giną  w  takiej samej  pętli.  Gubią swoją  wartość,  bojąc się  odrzucenia,  po-zwalają na to, by inni definiowali  ich  przy-szłość.  Dzieci,  mło-dzież  dorośli  -  gdy wpadają  w  ten  krąg negatywnych  nawy-ków,  zwykle  nie  po-trafią wrócić do zdro-wego  trybu  funkcjo-nowania,  a  im  dłużej w nim trwają, tym jest gorzej. Osoby, które  nie  radzą  sobie  z  rzeczywisto-ścią,  próbują  się  od  niej  odciąć.  Czy można uciec od prawdy? Można pró-bować  o  niej  zapomnieć,  zagłuszyć ją, ale prawdy nie da się zmienić. Yo-zo  uciekł  od  rzeczywistości,  zatraca-jąc się w alkoholu…  W  obecnych  czasach  mamy  do dyspozycji  nie  tylko  używki  takie  jak alkohol,  narkotyki  czy  papierosy-  in-ternet dał  ludzkości możliwość ucieczki  od  rzeczywistości  w  każdym momencie.  Media  społecznościowe, liczne  fora  dyskusyjne,  serwisy  VOD pozwalają  nam  w  ciągu  sekundy  za-pomnieć  o  problemach,  poczuć  się kimś  zupełnie  innym,  stworzyć  nową wersję siebie, którą pokażemy innym użytkownikom  lub wczuć  się  w  postać ulubionego  serialu. Czy  jest  ktoś,  kto choć raz nie skorzy-stał  z  tej  możliwo-ści?  Internet  uza-leżnia  skuteczniej niż niejeden narko-tyk. Ostatecznie Yo-zo wielokrotnie próbuje popełnić samobójstwo.  Nie radzi sobie z presją społeczeństwa,  po-czuciem winy wyni-kającym  z  niemoż-ności  spełnienia  ról  przypisanych przez  otoczenie,  samotnością,  bra-kiem  szczęścia  i  perspektyw  w  ży-ciu.    Zupełnie  stracił  poczucie  czło-wieczeństwa.  Gdy  człowiek  nie  czuje się  człowiekiem,  walka  o  jego  życie jest  już  prawie  przegrana.  Zaniedba-nie  problemu  może  mieć  drastyczne 


38  skutki  -  z  roku  na  rok  liczba  prób  sa-mobójczych  w  Polsce  rośnie  coraz bardziej.  Co  musi  się  stać,  abyśmy wreszcie  zauważyli  tych  ludzi  na czas?  Nie  liczy  się  czas,  nie  liczy  się miejsce.  Płeć  czy  wiek  nie  mają  zna-czenia.  Człowiek  potrzebuje  miejsca, w  którym  będzie  mógł  się  odnaleźć. Potrzebujemy  ludzi,  którzy  nas  wy-słuchają  i  zrozumieją,  będziemy  mo-gli  na  nich  polegać  i  staną  się  naszą opoką  w trudnych chwilach.   Dazai  Osamu,  kultowy  japoński pisarz i samobójca nie miał takich lu-dzi.  To,  co  opisał  w  swojej  książce, jeszcze  się  nie  zmieniło…  ale  wciąż możemy  to  zmienić.  Wykorzystajmy szansę na rozmowę  z drugim człowiekiem.      Imię i nazwisko znane Redakcji ŚWIĄTECZNO  – NOWOROCZNE  ŻYCZENIA DLA WSZYSTKICH!      W  nadchodzącym  roku  życzę  so-bie  przede  wszystkim  wytrwałości  w dążeniu  do  postawionych  celów.  Że-bym nie poddawała się, pomimo trud-ności,  jakie  na  mnie  czekają.  Abym przechodziła przez nadchodzący rok  z uśmiechem na twarzy i obdarowywa-ła  nim  ludzi  wokół.  Moim  bliskim  ży-czę  zdrowia,  zarówno  fizycznego  jak  i psychicznego  w  tych  ciężkich  czasach pandemii.  Aby  cieszyli  się  każdym dniem. By spełniali marzenia i realizo-wali  swoje  pasje,  a  także  odnosili  jak najwięcej  sukcesów.  Mojemu  miastu chciałabym  życzyć  dalszego  rozwoju  i dobrego  gospodarowania  pieniędzmi. Abyśmy nadal wzbogacali naszą ofertę kulturalną  i  sportową.  By  mieszkańcy Torunia  doceniali  jego  piękno,  dbali  o  tutejszą  roślinność  i  zabytki.  Mam również nadzieję, że Toruń będzie ob-owiązkowym  punktem  podróży  na  li-ście  każdego  turysty  przybywającego do  naszego  kraju.  Polsce  życzę  tego, by  każdy  zaistniały  konflikt  z  innymi państwami zakończył się w sposób po-


39  kojowy. Aby wszyscy obywatele, nie-zależnie od płci, wyznania, orientacji byli  sobie  równi  i  czuli  się  tutaj  do-brze. Abyśmy szanowali i akceptowali odmienność,  a  nie  dopuszczali  do nietolerancji, wyzwisk i przemocy. By propagowana  była  tu  miłość  wobec każdego człowieka.                  Katarzyna Kędziorska z III D   W  nowym  roku  życzę  sobie, tego,  żebym  potrafiła  cieszyć  się  w pełni  moim  życiem.  Abym  mogła  do-strzegać rzeczy, których wcześniej nie zauważałam. Te małe, dobre chwile w ciągu  dnia  mogą  sprawić,  że  najbar-dziej  pochmurny  dzień  może  stać  się szczęśliwy.  Życzę  sobie,  żebym  była szczęśliwa  i  potrafiła  tym  szczęściem obdarzać  również  innych.  Mojemu miastu  życzę,  żeby  nasze  ulice  rozja-śnił  uśmiech,  abyśmy  w  nowym  roku byli dla siebie mili, tak po prostu, bez żadnej  kalkulacji.  Bądźmy  bezintere-sowni i pomagajmy sobie wzajemnie, a na pewno rok stanie się lepszy. Mo-jemu  państwu  życzę,  abyśmy  doszli wszyscy  razem  do  porozumienia,  że-byśmy  przestali  kłócić  się  o  politykę. Całemu światu chciałabym złożyć pro-ste,  lecz  szczególne  życzenia.  Życzę nam  wszystkiego  co  najlepsze,  żeby na  świecie  zapanował  pokój,  a  każdy mógł  zasiąść  ze  swoją  rodziną  do wspólnego  obiadu,  bo  choć  to  takie zwykłe, to nie wszyscy z nas to mają. Dlatego  cieszmy  się  z  takich  małych rzeczy,  których  z  reguły  nie  zauważa-my, bo to czyni nas szczęśliwymi. Weronika Stanik z III D    Ten  rok  dla  każdego  z  nas  był trudny  pod  wieloma  względami.  Nie-którzy  z  nas  byli  przytłoczeni  natło-kiem  pracy,  inni  zapewne  przeżywali trudne chwile w walce z chorobą i in-nymi  czynnikami,  które  powodowały pewnego  rodzaju  perturbacje  w  na-


40  szym  codziennym  funkcjonowaniu. Pomimo  tych  wszystkich  trudności każdy  z  nas  zrobił  wszystko,  by wznieść  się  na  wyżyny  i  stawić  czoła wciąż  nadchodzącym,  nowym  pro-blemom i tak oto każdy z nas dał ra-dę, wygrał, bo przecież każdy, kto te-raz  czyta  ten  artykuł  czy  odpoczywa na wygodnym fotelu po ciężkim dniu pracy, ma świadomość tego, że przez najbliższe  kilka  dni  będzie  mógł  cie-szyć  się  spokojem,  harmonią,  wyci-szeniem  duchowym,  a  także  odpo-czynkiem  psychicznym.  Okres  świąt Bożego  Narodzenia  to  szczególny czas  dla  wszystkich  osób  w  Polsce, ale  i  na  całym  świecie.  Jest  to  czas spokoju,  pojednania,  okazywania  w szczególnej  mierze  empatii  i  zrozu-mienia  wobec  innych  osób.  W  ten jakże  magiczny  czas  chciałabym  ży-czyć  każdemu  z  osobna  wszystkiego co najlepsze, a przede wszystkim du-żo  zdrowia,  siły  i  wytrwałości  w  dal-szym dążeniu do swoich marzeń i ce-lów, miłości, uśmiechu na twarzy, po-gody  ducha,  doświadczania  okazy-wanej  dobroci,  szczerości  od  wszyst-kich  osób,  które  nas  otaczają,  szczę-ścia  i  radości,  pamiętając,  że  do szczęścia  nie  potrzeba  wiele,  ponie-waż  mogą  to  być  naprawdę  małe rzeczy, takie jak uśmiech czy wypicie kawy  w  towarzystwie  kochanej  oso-by. Kochani! Zróbmy wszystko, by od teraz  każdy  dzień  był  dla  nas  nową przygodą,  satysfakcją,  szczęściem  i powodem  do  uśmiechu,  każdego dnia  starajmy  się  być  najlepszą  wer-sją samego siebie. Martyna Makowska z III A 


41  Redaktor naczelny: Martyna Makowska Redakcja: Julia Kowalewska, Roksana Wolsza, Kinga Maciąg, Martyna Melnicka, Daniil Voitenko Pod opieką: Hanny Korniluk, Jolanty Wegner-Staromłyńskiej G R U D Z I E Ń   2 0 2 1  


42